niedziela, 13 września 2020

                                   

 Mniszka-Brudnica, wakacje i grzyby.

Oprócz tego że wyjeżdżałem z Rodzicami w góry i nad morze, wyjeżdżałem też na biwaki. Najczęściej były to obszary Puszczy Zielonki, niedaleko Poznania. Jednak któregoś roku moi "Wujkowie" namówili nas na biwak w Puszczy Drawskiej, nieopodal Człopy. Na miejsce biwaku przyjechaliśmy wczesnym popołudniem... Po rozpakowaniu i rozbiciu namiotu, Rodzice poszli jeszcze na spacer a ja położyłem się spać. Następnego ranka dało się słyszeć ze wszystkich drzew miliony żuwaczek... Okazało się że ten las zaatakowany został przez Mniszkę-Brudnice, motyla którego larwy żerowały na drzewach, ogałacając je z liści i igliwia. A żeby tego było mało to co jakiś czas spadały na Ziemię larwie odchody... Fuj ohyda!! (...) siedzisz sobie przy porannej kawie czy herbacie, a tu Ci leci deszcz odchodów. Lecz coś za coś, tamtego roku w tamtych lasach był istny wysyp grzybów... No i któregoś ranka Tata wyszedł z namiotu niby za potrzebą i(...) przepadł jak kamień w wodę. Kiedy długo nie wracał wszyscy myśleli, że poszedł od razu na grzyby. Jednak kiedy do obiadu nie wrócił zaczęliśmy się poważnie niepokoić, co się z nim stało...? Kiedy wreszcie przyszedł późnym popołudniem, zmęczony, głodny i spragniony zjadł kolacje napił się i poszedł spać. Dopiero następnego dnia Tata opowiedział nam, jaka przygoda go spotkała... Otóż rzeczywiście, poprzedniego dnia wyszedł z namiotu za potrzebą i tu grzybek tam grzybek... I nawet nie zauważył, jak zanadto oddalił się od obozowiska. Chcąc odnaleźć drogę powrotną zaszedł nawet na pobliskie bagna. Szczęśliwie wydostał się z nich i dopiero napotkani ludzie wskazali mu właściwą drogę... Po tych wskazówkach późno bo późno, szczęśliwie wrócił do obozu.

                                                    Picasso