Cierpienie w samotności...
Każdy przez to musi przejść... Mowa w tym miejscu o śmierci najbliższej osoby. W moim przypadku była to śmierć mojej Mamy. Jestem osobą niepełnosprawną i byłem święcie przekonany, że Mama umarła bo za dużo zdrowia kosztowała Ją pielęgnacja mnie. To też, jednak prawda jest taka że miała niewykrytego w porę chłoniaka. I tak przez pięć lat, nieświadoma o "tykającej bombie" chodziła i niewątpliwie cierpiała nie skarżąc się nikomu. Chłoniak ten w początkowym stadium jest nie do wykrycia toteż lekarze mimo badań, zauważyli go w ostatnim stadium, kiedy było już za późno.
Dzień jak co dzień, ale...
Jak zapewne wiecie z poprzednich moich postów mam dysfunkcje ruchową i jeżdżę na wózku... Wczorajszy dzień rozpoczął się typowo, herbata mycie wstawanie i ubieranie. Niby nic takiego, czynności takie jakie zwykle robi się rano. Jednak aby mnie posadzić na wózek trzeba użyć do tego podnośnika napędzanego lewarkiem samochodowym. Już rano coś tam w mechanizmie lewarka zgrzytało, zacinało się ale jakoś na wózek usiadłem. Po południu, kiedy mnie kładziono do łóżka, tak gdzieś około godziny szesnastej z minutami lewarek odmówił posłuszeństwa i zaciął się w połowie "swego biegu". Ja wisiałem nad wózkiem tak gdzieś centymetr nad nim a mechanizm ani drgnie. Trzeba było poluzować linę i ostrożnie spuścić mnie z powrotem na wózek. Potem wymontować uszkodzony lewarek i zamienić go na drugi, wciąż działający. Chociaż położenie mnie nieco się przeciągnęło w czasie, jednak byłem szczęśliwy że nocy nie przyjdzie mi spędzić na wózku.
Picasso