środa, 19 lutego 2020

  Pałac Cesarski, jaki nie będzie już nigdy... 

Chyba nie odkryję Ameryki, pisząc że Zamek, a właściwie Pałac, w którym mieści się dzisiaj Centrum Kultury Poznania jest dawną rezydencją ostatniego Cesarza Niemiec i  Króla Prus Wilhelma II. Cesarz zlecił wykonanie projektu zamku architektowi Franzowi Schwechtenowi... Architekt przedłożył Cesarzowi projekt pałacu w stylu Neoromańskim na planie nieregularnego wieloboku (uważanego przez Cesarza za najbardziej germański i reprezentujący świetność Świętego Cesarstwa):
                                                  



Pałac Cesarski w Poznaniu 
 
Po zaakceptowaniu projektu przez Cesarza, w roku 1904 ruszyły pierwsze prace ziemne, aby rok później rozpocząć budowę. Rezydencja cesarska powstała w dość krótkim czasie, bo w latach 1905-1910 w samym sercu "Dzielnicy Cesarskiej". Ten pałac miał raz na zawsze potwierdzić przynależność Wielkopolski do Rzeszy... Pałac, w południowej jego części miał dwa skrzydła, zachodnie jest większe,  mieściło pomieszczenia mieszkalne. Natomiast we wschodnim  mieściły się pomieszczenia reprezentacyjne takie jak na przykład Sala Tronowa.

                                                                                


Sala Tronowa 
          

W zachodniej części pałacu, na parterze swoje pokoje mieli także marszałek dworu, ochmistrzyni oraz inni członkowie świty cesarskiej. Pierwsze piętro mieściło pokoje prywatne pary cesarskiej do których prowadziła osobna klatka schodowa. Drugie piętro mieściło pokoje książęce. Pałac przetrwał niemalże w nienaruszonym stanie obie zawieruchy wojenne. Dopiero kiedy w czasie II-giej wojny Światowej do Poznania wkroczyły wojska Niemieckie, Hitler nakazał zburzyć dwu kondygnacyjną kaplicę w stylu Bizantyjskim a na jej miejscu wybudować w wieży gabinet z wychodzącym na ulicę św. Marcin balkonem z podgrzewaną podłogą. Niestety to nie był koniec, kiedy lotnictwo ZSRR leciało na poznańską Cytadelę, ostatni bastion oporu Niemców, rzucało bomby gdzie popadnie... Na wszystkie wyższe budynki i wieże. W tym nalocie ucierpiały między innymi kościoły przy ulicach Szamarzewskiego, Kościelnej (tej wieży nie odbudowano) i Fredry no i korona wieży pałacu cesarskiego, której także po dzień dzisiejszy nie odbudowano.
                                                     
Zamek Cesarski dzisiaj
                                                         
                                                                              Picasso
      

                                                            
                                                                                                    

Polski dla niektórych Polaków...

Każdy kto zaczyna czytać ten wpis, pomyśli: co ja tu wypisuję? Polski dla niektórych Polaków, bzdura!!! Jednak ja takim osobom powiem że nie mają racji. Ileż to ludzi w Polsce z powodu głuchoty nie może się porozumieć z osobami słyszącymi mimo że znają “Polski język”. I kto w tym miejscu jest upośledzony, czy ta osoba która słyszy a nie umie P. J. M-u (polskiego języka migowego), czy może ta która nie słyszy i próbuje się ze “światem” porozumieć, że tak brzydko napiszę (na migi). Ja sądzę że w szkołach, ba, nawet już w przedszkolach powinny być klasy i grupy integracyjne z językiem migowym. Aby dzieci od najmłodszych lat miały kontakt z dziećmi głuchymi i aby mogły się z nimi porozumieć. A język migowy w gruncie rzeczy jest bardzo prosty. To prawda, że do migania są potrzebne dwie sprawne dłonie. Ale są wyjątki... Co prawda ja jestem osobą słyszącą, ale z racji tego że jestem osobą niepełnoprawną fizycznie to w końcu trzeba było zatrudnić osobę która by mnie sadzała na wózek i robiła poranną toaletę. I taka osoba w końcu się znalazła... Wkrótce okazało się, że osoba ta zaczęła uczyć się języka migowego. Ja wtedy byłem "noga" w tej dziedzinie ale ciekawość wzięła górę nad kalectwem. I tak przez pięć lat dzień po dniu uczyłem się migać. Najtrudniejszym (moim zdaniem) znakiem do wymigania w alfabecie P. J. M-u jest litera "W". A kiedy zakończyliśmy "współpracę zawodową" nie zrezygnowałem z nauki tego języka... I tak trochę dla zabawy, a trochę aby nie zapomnieć, migam od czasu do czasu do dziś. Dla zainteresowanych załączam krótkie filmy:  


                                                                                 
                                                       

                                                     



                                                                  Picasso
                                                                                                               

Parowóz-obiekt strachu i fascynacji... 

Kiedy z torów PKP zniknęły sapiące i dymiące lokomotywy, nieco odetchnąłem... Ktoś może się zapytać czemu(...?), powód jest banalny... Otóż będąc małym dzieckiem, przestraszyłem się parowozu. Lęk był tak silny że kiedy byłem w pobliżu torów kolejowych czułem charakterystyczną woń parowozu. Jest to bowiem mieszanka trzech zapachów, nasyconej przegrzanej pary, rozgrzanej oliwy i dymu. Lecz lata mijały, ja dojrzałem i się w końcu przekonałem, że to co mnie w dzieciństwie tak przestraszyło wcale nie jest takie straszne... Wręcz przeciwnie, zaczyna mnie coraz bardziej fascynować. Postanowiłem iść za ciosem i wybrać się na Wystawę Taboru Kolejowego, którą otworzono w moim rodzinnym mieście. Na wystawie tej oprócz lokomotyw elektrycznych i spalinowych można było zobaczyć, moim zdaniem, ozdobę całej wystawy, parowozy. Niestety wygaszone, jeden tylko był "pod parą" i zabierał ciekawskich ludzi na swój pokład. Będąc w jednej z budek maszynisty dowiedziałem się różnych ciekawych rzeczy na temat prowadzenia parowozu. Po latach, będąc już na wózku odwiedziłem jedyną w Polsce czynną parowozownię we Wolsztynie.                                 

                                                         




[
                                                                                   
                            
                                                                      Picasso