Czuję, że znów się przeniosę...
Może to już taka moja dola że w jednym miejscu dłużej niż rok nie usiedzę. Na początku, jeszcze kiedy, mój kolega żył było OK. Lecz kiedy pewnego dnia rano go zabrakło, wszystko się poknociło. Marek wcale się tym nie przejął bo po śniadaniu nagle gdzieś przepadł, dosłownie jak kamień w wodę. Wrócił dopiero po kolacji ze socjalną i jakimś podejrzanym jego kolegą. Ten koleś od samego początku mi się nie podoba. Sławek, bo tak mu na imię okazał się, początkowo fajny. Ale były to tylko pozory, bo późnej z dnia na dzień było coraz gorzej. Aż w końcu zapytałem samego siebie co jest(?) czy to ze mną czy z nimi jest coś nie tak?
Picasso