sobota, 22 lutego 2020

                  Wycieczki po Tatrach...

                                        Wyprawa na Giewont.

                                                                    
Kiedy już wreszcie "dojrzałem" do tego aby wejść na górujący nad Zakopanem Giewont, bardzo się ucieszyłem. Góra ta, co prawda uważana jest przez niektórych, za górę Ceprów ale ja jako osoba niepełnosprawna wcale się tym nie przejmowałem. Już dawno chciałem się z nią zmierzyć... I wreszcie nadeszły te wakacje na które czekałem... W te wakacje Tata zadecydował że idziemy na Giewont. Na szczyt można dojść dwojako. Idąc szlakiem z Kuźnic przez Halę Kalatówki następnie Halę Kondratową, przełęcz Kondracką. Albo też przez Dolinę Strążyską(...) Jest też trzeci szlak mniej znany, prowadzący z Kasprowego Wierchu. Myśmy wybrali do wspinaczki trasę z doliny Strążyskiej. I tu (praktycznie na samym starcie) okazało się że ta wyprawa może wcale nie dojść do skutku. Na przeszkodzie bowiem stanął mały, acz rwący potoczek nad którym przerzucona była wąziutka, dosłownie dwucentymetrowej szerokości kładka z chyboczącą się barierką. No ale cóż, jak się powiedziało "A" trzeba powiedzieć "B"... Złapaliśmy się pod rękę i tak kroczek po kroczku, pomaleńku przeszliśmy na drugą stronę i ruszyliśmy w stronę Giewontu. Kiedy znaleźliśmy się pod szczytem była godzina osiemnasta, więc trochę z racji późnej pory a trochę z racji że na końcowym podejściu są łańcuchy postanowiliśmy, że damy sobie spokój. Z Giewontu schodziliśmy szlakiem do Kuźnic, przez przełęcz Kondracką, Halę Kondratową na której w schronisku zjedliśmy spóźnioną kolację i po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w stronę Kalatówek. Gdy weszliśmy na Halę Kalatówki ciemno już było "niczym oko wykol" i tylko, stojący obok drogi ponury  budynek schroniska straszył co poniektórych. Nieopodal też majaczyła stacja pośrednia na Myślenickich Turniach kolejki linowej Kuźnice-Kasprowy Wierch.

Kiedy wreszcie zeszliśmy do Kuźnic była godzina dwudziesta trzecia, ostatni autobus zwiał nam niemal z przed nosa... I co teraz...? Wiedzieliśmy doskonale że jeśli nie dotrzemy na kwaterę do godziny dwudziestej czwartej, zacznie nas szukać TOPR. Na szczęście dla nas przyjechała taksówka która przywiozła mieszkańca Kuźnic. I to nas poniekąd uratowało, bo na kwaterę zlądowaliśmy punkt dwudziesta trzecia trzydzieści. Już pierwsze zgłoszenie "poszło" do TOPR-u. Na szczęście TOPR ma taką regułę, że owszem za pierwszym razem przyjmują zgłoszenie ale czekają jeszcze pół godziny za nim, ruszą na akcję. I te trzydzieści minut sprawiły, że ratownicy mogli spać poniekąd spokojnie.



                                                           Picasso    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz