Moje podróże z dziecięcych lat...
Jak już z wcześniejszych moich postów wiecie, poruszam się na wózku, lecz nie zawsze tak było...Kiedyś, może to niewiarygodne ale chodziłem, ba nawet biegałem(!!) i co roku jeździłem w góry i nad morze. Pamiętam bardzo dobrze nadmorską miejscowość letniskową Darłówko, które było słynne z mostu zwodzonego z XVIII wieku.Ech, to była prawdziwa perełka architektoniczna... Kiedy do portu wpływały, bądź z niego wypływały statki a most był podniesiony to na obu jego przyczółkach odbywały się krótkie występy artystyczne. Most ten niestety zastąpiono nowszym, już nie tak malowniczym. Most ten mieszkańcy Darłówka nazwali: UFO, z racji wieży sterującej mostem.
Jeździłem także do Zakopanego w Tatry, a więc w najwyższe góry w Polsce. Jeździłem tam bynajmniej nie po to, aby przejść się po Krupówkach
czy przejechać się kolejkami na Kasprowy Wierch czy na Gubałówkę.
Ja miałem o wiele bardziej wygórowane cele... Jednego roku na przykład przeszedłem szlakiem z Morskiego Oka przez Świstówkę do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Innym razem byłem na Giewoncie, co prawda krzyża nie dotknąłem ale moje marzenie aby tam być się ziściło.
Picasso.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz